Do miejsca, które mogę nazwać moim i do którego na pewno wrócę, omijając już popularny punkt widokowy o wschodzie Słońca.
Dawno, dawno temu, żyła tu piękna kobieta o imieniu Roro Anteng. Jako, że była niezwykłej urody, szybko przyciągnęła uwagę złego olbrzyma. A że olbrzym władał tajemnymi mocami, Roro bała się odrzucić propozycję, gdy ten poprosił ją o rękę. Nocami obmyślała plan, jak wywinąć się od niechcianego małżeństwa. Olbrzym obiecał tymczasem spełnić każde jej życzenie, gdy tylko ta przyjmie oświadczyny. Roro rzuciła mu wyzwanie, które wydawało jej się niemożliwym do wykonania. Poprosiła, by w ciągu jednej nocy stworzył dla niej piaszczystą pustynię pośrodku górskiego pasma. A wszystko to nim wstanie świt.
Ku jej zdumieniu olbrzym błyskawicznie zabrał się do pracy i dzięki swej potężnej sile był już bliski sukcesu. W jej bystrym umyśle zabłysnął jednak pomysł, który mógł przeszkodzić mu na ostatniej prostej. Roro zaczęła wydawać najróżniejsze odgłosy, krzyczała, piszczała gamą najwyższych dźwięków i uderzała wszelkimi przedmiotami, które znalazła pod ręką. Wszystko to, by zbudzić koguty. A te wnet zaczęły piać, co jak wiadomo, zwiastuje poranek. Zdruzgotany olbrzym usłyszał z oddali ich głos i nie mógł uwierzyć, że nie sprostał wyzwaniu. Sfrustrowany cisnął łupiną kokosa, którą drążył ziemię. Skorupa runęła z hukiem tuż obok wulkanu Bromo, tworząc piaszczystą równinę. Wiedział, że już za późno, a Roro może odejść wolno.
To nie koniec historii. Wkrótce nasza piękność zakochuje się w Joko Seger, synu wielkiego Królestwa Majapahit, który prowadził samotnicze życia na odludnym paśmie gór. Pobrali się i żyli długo i szczęśliwie, otoczeni gromadką dzieci, których potomkowie utworzyli plemię Tengger. Tengerowie do dziś zamieszkują okoliczne wioski.
Wybraliśmy się na pustynię Pasir Berbisik, by zobaczyć nieukończone dzieło złego olbrzyma. Tam czekał nas żar, kłęby kurzu i… przestrzeń. Tam mój aparat zrobił ostatnie zdjęcie i zamilkł. Po 35 latach. Na 2 tygodnie wstrzymałam oddech. Przejechaliśmy cały Malang wzdłuż i wszerz, pukając od studio do studio, od serwisu do serwisu. Rozkładali ręce na widok starego analoga. Aż w końcu mój lokalny znajomy napisał mi krzepiącą wiadomość: ‘Jola, chyba mam!’. I pojechaliśmy tam późnym wieczorem. Chłopak nie mówił słowa po angielsku, ostrożnie przesunął zablokowany naciąg filmu i z wyczuciem wcisnął luźny spust migawki. Nie działa. Napisał na karteczce: za 3 dni.
Naprawił, wyjął niedokończony film. Większość obrazów zarejestrowały tylko moje oczy. Na szczęście część z nich zapisała się też na kliszy. Oto, co ocalało.
A czy ty wierzysz w magię?
Garść informacji praktycznych:
– wulkan Bromo wykazuje wysoką aktywność. Śledź informacje, czy jest otwarty dla wizytorów tuż przed planowaną wycieczką;
– koszt wstępu dla obcokrajowców to 300.000 rupii indonezyjskich – by uniknąć tłumów,
– Na lewo od centrum poleca unikać wypraw weekendowych;- na miejscu można wynająć jeepa. Możliwy jest jednak dojazd motocyklem na własną rękę, co niewątpliwie jest opcją tańszą, zimniejszą, bardziej niewygodną, dłuższą i pełną przygód. Jednym słowem lepszą;
– jeśli zdecydujecie się na zorganizowaną wycieczkę, najlepiej zabukować takową w Malang lub Probolinggo;- przed wschodem słońca jest bardzo zimno. Polacy mają jednak inne pojęcie o zimnie niż Indonezyjczycy. Indonezyjczyk zabierze puchową kurtkę, tobie wystarczy flanelowa koszula, rękawiczki i bluza z kapturem;
– przed zjazdem na pustynię (dla bezmotocyklowych: nie brakuje kierowców Ojek, którzy was podrzucą) osłoń sprzęt elektroniczny. Może dzięki temu twój aparat przetrzyma falę gęstego kurzu.
Wulkan Bromo / Pasir Berbisik
Indonezja, Jawa Wschodnia