Podróżuję powoli, nieśpiesznie, spędzam tygodnie w jednym miejscu. Fotografuję przedmioty, fotografuję ludzi. Słucham ludzi. Czytam ludzi. Staram się ich zrozumieć.
W Indonezji widziałam najpiękniejsze plaże, zapierające dech zachody słońca, dymiące wulkany i lazurowe jeziora w kraterach. Jednak przede wszystkim spotkałam tam drugiego człowieka, wśród Indonezyjczyków znalazłam prawdziwych przyjaciół i kilka razy dziennie miałam ich serdecznie dość. I przez tych kilka miesięcy chciałam rozgryźć, jacy są Indonezyjczycy, jacy są naprawdę.
Dzielą nas setki kilometrów lądów i wód – nic dziwnego, że jesteśmy różni. Więc jacy są Indonezyjczycy, tak naprawdę, bez cenzury?
Ujmując rzecz krótko: przeciętny Indonezyjczyk jest życzliwy, uśmiechnięty, szalenie pomocny, a przy tym wścibski i nieszczery. Na pierwszy rzut oka skrajnie inny od statystycznego Polaka, a im mocniej się w to zagłębimy, tym bardziej wydaje się do niego podobny.
Spróbujmy więc spojrzeć czysto powierzchownie, tak chyba ludzi oceniać najłatwiej. Rozłożyć społeczeństwo, etykę i kulturę na czynniki pierwsze. Będzie o chłopcach Malboro, religii, social mediach, małych kłamstwach i dużych przekrętach. Jacy są Indonezyjczycy – opowiedziane z perspektywy czasu, ze złością i wielką sympatią, bez ubarwień i ozdobników. Historie oparte na faktach, codziennie sytuacje, ciepłe wspomnienia i trudne momenty.
Z gwiazdką i drobnym drukiem: oczywiście, że są wyjątki. Niektórzy są po prostu trochę mniej indonezyjscy.
Otwartość aż do progu domu
Indonezyjczycy są wyjątkowo ciekawi, żeby nie powiedzieć wścibscy. Zatrzymują na ulicy, kolejkami ustawiają się do zdjęć, robią wszystko, by tylko zagaić… krzyczą, gwiżdżą i zajeżdżają drogę. Na początku byłam cierpliwa i te krótkie rozmowy bardzo mnie cieszyły. Po setnym ‘Hello Mister, are you married?!’ rozważałam noszenie hidżabu, byleby tylko przestali mnie ciągle zaczepiać. Sfera prywatna nie jest tam aż tak szanowana jak w Europie i niezręczne pytania padają w rozmowie jako pierwsze. Tak to wygląda na ulicy, lotnisku, w samolocie.
Jacy są Indonezyjczycy po przekroczeniu progu domu? Niechętnie rozmawiają o życiu rodzinnym. Rozwód czy separacja to tematy tabu.
Moja host-mama powiedziała mi po dwóch miesiącach (!) pobytu, że jej mąż z nami nie mieszka – tak jakbym jeszcze nie zdążyła tego zauważyć. Wcześniej szybko zbywała delikatne pytania.
Moja najlepsza koleżanka z pracy wyznała mi dzień przed moim wylotem, że planuje rozwieźć się z mężem. Byłam pierwszą osobą, której w ogóle odważyła się to powiedzieć.
Moim najbliższym znajomym powiedziałam wprost, że jeśli chcą się ze mną czymś podzielić, to mogą, u nas zwierzanie się jest normalne. Wkrótce posypały się opowieści o kochance ojca, surowej matce i niewiernej narzeczonej. Potrzeba było czasu.
Indonezyjczycy i punktualność?! Tu nie ma nic na czas
W Indonezji nie ma nic na 100%, a już na pewno nie na czas.
‘Może spotkamy się w przyszłym tygodniu?’ Z całą pewnością nie w przyszłym, o ile w ogóle. Indonezyjczycy rzucają często propozycję nie dlatego, że naprawdę chcą cię zobaczyć. Po prostu w tym danym momencie wydaje im się, że wypada. Rzucają więc słowa na wiatr, od początku nie mając zamiaru ich dotrzymać. Przyszły tydzień może oznaczać miesiąc, dwa lub wcale.
Określenie ‘około przyszłego tygodnia’ przypadło mi do gustu tak bardzo, że chyba wrzucę je do swojego słownika. Żeby zacząć go używać, powinnam najpierw chyba poprawnie je zdefiniować. Nadal jednak nie jestem pewna, jaki odcinek osi czasu obejmuje.
-Kiedy wywołacie moje zdjęcia?
-Zaczniemy około przyszłego tygodnia.
Około przyszłego tygodnia. Zaczną. Oddałam im klisze, zapłaciłam z góry i nie wiedziałam, kiedy oddadzą. Cóż innego mi zostało? Aż w końcu chwyciłam za słuchawkę, kiedy z tygodnia zrobił się miesiąc.Potem jeszcze odczekałam kolejny, aż wreszcie dostałam je z powrotem.
Przyjadę po ciebie po pracy! Kończę o 17:00.
Pisze do mnie znajomy Indonezyjczyk.
Zazwyczaj od 17:30 czekałam w pełnej gotowości. Zerkałam na telefon, czekałam. Potem już przestałam czekać i uzbrajałam się w cierpliwość. O spotkaniu zaczynałam myśleć mniej więcej 2 godziny po umówionej porze – po prostu przystosowałam się do moich indonezyjskich znajomych. Wiedziałam już, że przyjdą. Nie wiadomo tylko, o której…
Kiedy ktoś pyta mnie, jacy są Indonezyjczycy, to ich wyspiarskie wyczucie czasu wymieniam na początku listy.
Zanurzenie się w obcą kulturę na kilka miesięcy pozwala nam zdobyć o wiele szerszą perspektywę. Dorota z Born Globals odbyła wolontariat w Tajlandii i podzieliła się najciekawszymi odkryciami o Tajach.
Niekończąca się uczta
Indonezyjczycy nie przestają jeść. Dzień zaczynają od michy tłustej zupy z kurczaka (wspominałam już o soto) lub porządnej porcji białego ryżu, obok którego na talerzu ląduje ostra pasta sambal. Nie istnieje coś takiego, jak pora na posiłek. W przerwach od jedzenia modlą się lub… podjadają niezdrowe przekąski. Już dzieci mają swoje snack time, czyli czas kiedy na stolikach lądują chipsy i ciastka z kremem.
Indonezyjczycy jedzą dużo, często i niezdrowo. Twierdzą również, że chętnie podchwytują amerykańskie trendy kulinarne, otwierając pizzerie czy słynne waffle vans. Uwierzcie, nie jedliście gorszej pizzy niż indonezyjska.
Chłopcy Malboro: kawa i papierosy
Podczas gdy Zachód pali coraz mniej, odsetek miłośników tytoniu w Indonezji stale rośnie, a ponad 60% mężczyzn to nałogowi palacze.
Nie zdążysz przejść kilku kroków, a już spotkasz co najmniej jednego mężczyznę z papierosem w ręku. Zakaz palenia nie obowiązuje w większości knajp oraz publicznych autobusach.
W małych wioskach problem dotyczy nawet małych chłopców, którzy po pierwszego papierosa sięgają w wieku 5 (!) lat.
Palenie tytoniu w Indonezji to problem złożony o podłożu nie tylko kulturowym, ale również politycznym i ekonomicznym. Wiele rodzin utrzymuje się dzięki plantacjom tabaki, a rząd nie radzi sobie z regulacjami dotyczącymi wyrobów tytoniowych.
No dobra, paczka kosztuje 3 złote, a goździkowe Sampoerna pachną jak marzenie. Można przewieźć 20 paczek, żeby nie było, że wszystkie moje wpisy są skrajnie niepraktyczne.
Skrajna nieświadomość w kwestii ekologii
Ogromna ignorancja i absolutny brak szacunku wobec naszej planety Ziemi bulwersowały mnie chyba najbardziej. Za okno autobusu co i rusz wysuwa się ręka i zaraz butelka ląduje za szybą, po chwili kolejna, a za nią opakowanie po chipsach. Za którymś kolejnym razem miałam już ochotę za nią chwycić (za tę rękę).
Wystarczy wypłynąć tylko kawałek w morze, by lazurowa woda zmieniła się w ocean śmieci. Widok jest zastraszający. Indonezyjczycy o ekologii nie wiedzą nic. Ich kraj płonie, wkrótce orangutany na Borneo zupełnie stracą środowisko naturalne. Płonąca Indonezja emituje więcej gazów cieplarnianych niż USA. Ocieplenie klimatu zabija koralowce. Lasy są wypalane, by zwolnić miejsce hektarom palm, hodowanym pod produkcję najgorszego dla naszego organizmu oleju palmowego (85% światowej produkcji pochodzi z Malezji i Indonezji). Indonezyjczycy to właśnie na nim przyrządzają swoje smażone na głębokim tłuszczu potrawy. Nie wiedzą, jakie skutki niesie to i dla zdrowia, i dla naszego środowiska.
Indonezyjczycy to urodzeni artyści
Jeśli miałabym w ciemno szacować, ile procent Indonezyjczyków to artyści, celowałabym w 100. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu zdolnych ludzi na raz. Rysują, projektują, fotografują, tańczą i śpiewają. I to jak!
Wszyscy moi koledzy grają w rockowych kapelach, w każdej wolnej chwili szarpią struny gitary i nikt nie zaśpiewa ci tak, jak Indonezyjczyk. Głos ich jest tak melodyjny, a ruchy tak rytmiczne, że zaryzykowałabym stwierdzeniem, że w naszych europejskich ciałach dusze do tego stopnia artystyczne po prostu nie mają szansy zamieszkać. Przykro mi!
Jedno z moich ulubionych wspomnień to nocne powroty przy ‘Hotel California’ w radiu i śpiewanie od pierwszej do ostatniej linijki. Zebrałam tam wiele inspiracji, widziałam piękne fotografie i szkice samouków, co rano (cudnie, ale dlaczego tak wcześnie?) słyszałam moją host-mamę nucącą Whitney Houston tak, że miałam wątpliwości, czyj to głos.
Indonezyjczycy to po prostu urodzeni artyści.
Religijni, niezależnie od wyznania
Jacy są Indonezyjczycy? Niezwykle religijni, niezależnie od wyznania. W Indonezji nie funkcjonuje coś takiego jak ateizm czy agnostycyzm. Zaraz za imieniem i nazwiskiem kolejne w dowodzie jest wyznanie. Rubrykę tę uzupełniałam też dla każdego dziecka w przedszkolnej bazie uczniów.
Wierzą wszyscy i wierzą bardzo gorliwie (przynajmniej publicznie), nieważne w jakiego boga.
Meczety są pełne, kościoły katolickie co niedzielę wypełnione po brzegi, a pod świątyniami hindu zawsze stoją świeże kwiaty. 5 razy dziennie rozbrzmiewa nawoływanie do modlitwy, tasbih oplata nadgarstki, a dzieci składają ręce do modlitwy w odpowiedni sposób pomimo, że nie wiedzą jeszcze, czym jedna religia różni się od drugiej.
O tym, jak dokładnie wygląda katolicyzm na końcu świata, pisałam w poście o indonezyjskiej wyspie Flores.
Duchy – tak, wszyscy Indonezyjczycy w nie wierzą
Wiara w duchy to kolejna kwestia, która nasuwa mi się na myśl przy odpowiedzi na pytanie, jacy są Indonezyjczycy. Na 12 osób, z którymi pracowałam, 12 wierzy duchy. 100%, jeśli już chcemy sporządzić statystykę, biorąc pod uwagę grupę moich 12 kolegów z pracy. Pytali, czy i ja wierzę. Oczywiście, że nie!
Syn Lilik, mojej bliskiej znajomej, płakał całe 2 dni. Darł się wniebogłosy. Bez przerwy. Lilik poszła do szamana. Padła diagnoza: dusza chłopca poszła bawić się ze swoim nienarodzonym bratem, trzeba pomóc jej wrócić. Szaman zapisał na skrawku papieru krótką wiadomość po arabsku, wymieniając w niej imię dziecka. Nakazał włożyć ją do wody podczas wieczornej kąpieli, a następnie pozwolić spłynąć wraz ze strumieniem.
Mój syn natychmiast zasnął. Możesz wierzyć lub nie.
Zastanawiałam się, skąd pewność, że to duch był sprawcą całego zamieszania. Może to tylko wiatr. Tylko albo i aż… Bo wiatr w Indonezji potrafi wyrządzić wiele złego, więcej niż ten nasz. Sama coś o tym wiem.
Zadzwoniłam do dyrektora szkoły, w której uczę, że dziś mnie nie będzie. Problemy z żołądkiem, nie spałam całą noc. Częsta przypadłość w tropikach, zwłaszcza na początku.
To masuk angin, ms Jola. Wszedł w ciebie wiatr.
Że co? Dyrektor odpowiedział, że przecież wracałam wczoraj motocyklem w deszczu i na pewno złapałam wiatr, który spowodował dolegliwości żołądkowe. Kazał pić gorzką herbatę, odpoczywać i czekać aż wiatr mnie opuści.
Wrócmy jednak na chwilę do duchów. Czy ichniejsze duchy przypominają nasze… ?
Spytałam pewnego razu, czy wierzą w duchy przodków. Otóż nie. Indonezyjczycy wierzą w istnienie dwóch równoległych światów. Jest świat nasz i świat duchów. I są ludzie obdarzeni darem widzenia tego, co dla większości pozostaje zagadką. Wielu wierzy, że zwierzęta częściej czują czyjąś niewyjaśnioną obecność. Ponoć dlatego słychać czasami ich jazgot w środku nocy. Zobaczyły kogoś z tej drugiej strony.
No jasne, że to bujda.
Kogut za moim oknem zaczynał piać przeraźliwie czasami już o 2 w nocy, a wtórowała mu zaraz zgraja kotów, wydając jęki niepozwalające mi ponownie zasnąć.
Z nami, w domu mojej rodziny goszczącej, mieszkał ponoć tylko jeden duch. Poinformowali, że siedzi na podwórku za domem. Jeden z tych, co to mogą zobaczyć więcej, tam właśnie go widział. Miał nas pilnować i nie zakłócać spokoju mieszkańców. Podwórko jest od strony domu sąsiada, którego zwięrzęta nie dają mi spać.
No jasne, że ja nie wierzę.
Zwierzęta stadne, nigdy w pojedynkę
To niezły wyczyn wyciągnąć Indonezyjczyka samego z domu! Nawet jeśli umawia się z tobą na obiad, zabierze pewnie ze sobą kolegę lub dwie koleżanki. Pytanie ‘With whom?’ było chyba najczęściej mi zadawanym, zaraz po ‘Are you married?’. Indonezyjczykom nie mieści się w głowie, że można ot tak wybrać się gdzieś samemu. A już na pewno nie w podróż czy do knajpy. Za każdym razem, gdy odpowiadałam, że przyjechałam tu sama, stawiali wielkie oczy. Znałam jedną odważną Indonezyjkę, która aplikowała na stypendium w Europie– oczywiście z koleżanką.
Na początku myślałam, że może nie czują się jeszcze ze mną komfortowo. Nic z tych rzeczy. Oni po prostu poruszają się w grupach, a samotne wypady gdziekolwiek dotyczą tylko tych zeuropeizowanych. Nawet ci nieznający słowa po angielsku przyprowadzani byli jako towarzystwo, choć nie byli w stanie włączyć się w romowę. Niemi towarzysze zajmowali się więc tym, co kochają najbardziej, czyli smartphonami. Na koniec robili sobie ze mną oczywiście pamiątkowe selfie
Social media i inne małe kłamstwa
O głębszą relację nie tak łatwo. Zazwyczaj ogranicza się ona do obecności na portalach społecznościowych. Często słyszysz za sobą okrzyk ‘bule’, co w języku bahasa oznacza ‘białego turystę’. Kilkanaście razy w ciągu dnia lądujesz na Snapchacie i Instagramie. Facebook jest tu już prawie przeżytkiem. Pozować z tobą chcą nieznajomi, ale i znajomi, którzy na co dzień nie są nawet skorzy do rozmowy. Na instagramie wyglądać będziecie jak najlepsi przyjaciele.
Let’s make a video together.
Popularna jest również praktyka publikowania postów z miejsc, w których wcale się nie jest. Fajnie byłoby podróżować, co? To twój profil, możesz karmić obserwatorów, czym zechcesz. To co widzisz rzadko jest tym, czym jest naprawdę. Choć czasami bywa i tak…
Przepraszam, jednak dziś nie mogę! Wróciłam właśnie z wieczornych zajęć i jestem chora.
Jak zatem wytłumaczysz się ze świeżo opublikowanego video na żywo z twojego rodzinnego miasta… ?
Indonezyjczycy nie potrafią powiedzieć ‘nie’. Nie chcę. Ne mogę. Jestem zmęczony. Zapomniałem i umówiłem się z kim innym. To tak nie działa. Zamiast tego znajdą wymówkę, która im wydaje się być mniej bolesna. Kłamią zazwyczaj w dobrej wierze. Usłyszysz to, co oni woleliby usłyszeć. A kłamstwo to łatwo jest zdemaskować: nie przetrwają przecież kilku godzin bez zaktualizowania statusu i wrzuceniu kilka snapów.
Kłamstwa w social mediach to jednak te z kategorii niewinnych. Co powiecie na fałszywe dane w dowodzie osobistym?
Indonezyjczyk i jego duże przekręty oraz małe oszustwa w dobrej wierze
O tym, jak łatwo tu kupić prawo jazdy opowiedzieli mi już na samym początku. Gdybym to ja wiedziała wcześniej… przyleciałabym tu dobrych kilka lat temu zamiast męczyć się ze zdaniem mojego!
Ale do rzeczy, czyli do tematu ID. Znajomy poprosił mnie o pomoc w zabukowaniu biletu lotniczego. Pierwszy raz samolotem, wielkie przeżycie. Zdecydowana większość moich indonezyjskich znajomych nigdy nie opuściła wyspy. Smutna rzeczywistość. Przewertowaliśmy uważnie skyskanner, znaleźliśmy odpowiedni lot, wypełniłam dane, z dumą prezentując, że pamiętam jego datę urodzin (właśnie się zbliżały).
Nie, nie, w dowodzie mam 2 lata wstecz.
– Co?!
– Kupiłem prawo jazdy, ale chciałem je mieć dwa lata wcześniej niż to dozwolone. Musiałem więc dokupić jeszcze nowy dowód… Wpisz: 1989.
Spytałam dwóch kolejnych. Też kupili. Przyznali się błyskawicznie, zdumieni, że u nas nie można.
Indonezyjczyk nie żołnierz, dziewczynie skłamie, oj skłamie. Kłamstwo mocno tkwi w ich kulturze, jak i również w wielu innych krajach Azji. Od małych kłamstewek po cały łańcuch kłamstw. To co u nas uchodzi za złe, u nich jest codziennością.
Indonezyjczycy nie tylko nie potrafią powiedzieć ‘nie’. Często po prostu nie mogą. Nie wolno im sprzeciwiać się starszym, szczególnie rodzicom. Pamiętam nagminne pytania, czy mama pozwoliła mi przyjechać do Indonezji. Odpowiedziałam, że mam 25 lat i już nie muszę pytać mamy. Oni wciąż pytają. Sprzeciw rodzicom źle wróży. Rodzica się szanuje, dlatego też okłamuję się go częściej niż zwykle. Że mieszka się w akademiku, a nie z dziewczyną po kątach. Że się nie pali. Starszego nie wolno zawieść, już lepiej go okłamać.
A ty, biedny turysto, nigdy nie możesz być pewny, czy to, co mówią Indonezyjczycy, ma cokolwiek wspólnego z prawdą.
Tak bardzo ich lubię.